Blog Kokosa

.NET i okolice, wydajność, architektura i wszystko inne

NAVIGATION - SEARCH

Na swoim - pierwszy miesiąc: produktywność, głupcze!

W ramach swojej podróży "na swoje" postanowiłem trochę tę czynność upublicznić. Nie będę publikował comiesięcznych raportów finansowych, bo na razie nie ma co publikować. Ale mam garść przemyśleń po pierwszym miesiącu i chciałem się nimi podzielić. Mam nadzieję, że jeśli ktoś z Was myśli o podobnych ruchu to może to wydać się interesujące.

Przemyślenia ogólne

  • raz już pracowałem z domu "na swoim" jako fotograf/redaktor. Doskonale dzięki temu wiem jak nieproduktywnie i bezsensownie może wyglądać taka praca. Późne wstawanie, rozwleczony przez przeszkadzajki dzień, w efekcie praca do późna. A i tak ciągle zaległości. A do tego jako zapalony gracz w ramach przerwy od pracy przy kompie... grałem przy kompie. Masakra. Dlatego od pierwszej minuty nowego podejścia postawiłem dużo energii na samodyscyplinę i samoorganizację. I na razie idzie to całkiem nieźle. Nie bez znaczenia jest też fakt, że jestem o te kilka lat dojrzalszy niż wtedy...
  • jestem w trakcie czytania Your brain at work i podoba mi się. Poświęcę tej książce osobny wpis. Jednak już teraz mogę powiedzieć, że pozwoliła mi ona uświadomić sobie pewne mechanizmy i dość mocno wpłynęła na to jak staram zorganizować dzień. Polecam jeśli interesuje Was jak okiełznać swój mózg w kontekście wydajnej pracy. 
  • pracuję z domu z tego samego pokoju dzień po dniu. Dokonałem prostego odkrycia, że czasem zmiana miejsca stymuluje umysł. Chyba dlatego że następuje efekt nowości, wyjście ze schematu. Zatem prosty spacer do kawiarni czy parku pozytywnie wpływa na postępy. Powiedziałbym, że 20% czasu warto popracować skąd indziej.

Co się udało

  • faktycznie pracuję - udaje mi się utrzymywać samodyscyplinę m.in. poprzez sprawne ogarnianie zadań. Gdy mam przed sobą listę to wkurza mnie, że coś nie zostało wykonane. Raport nie kłamie, coś tam popracowałem!

  • jak widać w pierwszym tygodniu miałem małą przerwę by nabrać sił na te wszystkie zmiany. I bardzo dobrze się to sprawdziło. Można zacząć z nowymi siłami zamiast na oparach z poprzedniej pracy.
  • w kontekście produktywności, ogarnąłem "narzędziownię":
    • uporządkowałem Trello - teraz trzymam tam tylko zadania, wcześniej miałem tam też luźne notatki i wszelkie pomysły czyli... śmietnik,
    • uporządkowałem OneNote - teraz wszystkie notatki mam tam, włącznie z tymi przeniesionymi z Trello. W OneNote trzymam wszystko - pomysły na szkolenia, pomysły na prelekcje, pomysły na posty, wszelkie linki i warte uwagi programy, wszystko. 
    • zacząłem używać Nozbe - do zarządzania listą zadań krótkoterminowych (dziś + najbliższe dni). Dzięki temu w każdej chwili wiem co mam zrobić i nie muszę sobie tym zaprzątać głowy.
    • zacząłem używać Toggl - do śledzenia nad czym i ile pracuję. Naprawdę świetna sprawa jeśli się to sumiennie stosuje. Motywuje to bardzo. Po prostu nie ma ściemy. Mógłbym "przebimbać" 8h przy komputerze sam nie wiedząc na co. A tak mam czarno na białym - nad książką pracowałem tyle i tyle, przerwy mi zajęły tyle i tyle. Widoczny wyżej raport miesięczny pochodzi właśnie z Toggl.
    • zintegrowałem Nozbe z Toggl - dzięki temu nie muszę wpisywać zadań z palca tylko klikam te, które mam do zrobienia
    • wróciłem do Pomodoro - technika ta wspierana jest w Toggl. Nie stosuję go ściśle fanatycznie ale pozwala mi mniej więcej wyznaczać sobie rytm pracy i przerw (znów p. Your brain at work).
    • porządkowałem kalendarz - ze względu na zbliżającą się migrację na Androida wybrałem Google Calendar. Trzymam tam różne zadania mające termin. Do tego zintegrowałem go z Trello więc również tamtejsze zadania mające termin są w kalendarzu widoczne.
  • wypracowałem sobie codzienny rytuał poranny - ogarnianie kalendarza (trwa średnio 15 min). Dokonuję wtedy przeglądu zadań z Trello/kalendarza i nanoszę je na Nozbe ustalając jakie zadania mam dziś zrobić. Ew. koryguję pewne zaległe (niestety bywają) zadania z Nozbe - usuwam, przenoszę na później lub przenoszę z powrotem do Trello (jeśli jednak nie są tak ważne). Te czynności raportuję w Toggle jako task Administracja w projekcie Firma.
  • postępy w książce - aktualnie osiągnąłem 29%. Trzeba zaznaczyć, że jest to jeden z najbardziej rygorystycznych wskaźników postępów jaki mogłem wybrać - procent stron NAPISANYCH względem docelowej objętości. Gdybym wybrał np. wskaźnik "ile już uważam, że poczytałem, zanotowałem i naszkicowałem względem tego co potrzeba" to dawno przekroczyłbym jakieś 300%
  • założyłem działalność gospodarczą - dzięki Profilowi Zaufanemu nie musiałem ruszyć się od biurka, co się chwali. Domeny wykupione, poczta i witryna założone - http://gritstep.com/. Jeszcze wizyta w Urzędzie Skarbowym (VAT).
  • zero inbox - w trakcie. Główny problem to fakt, że przez pięć lat od kiedy mam obecną skrzynkę pocztową, nie usunąłem tam żadnego maila. Traktowałem je jako archiwum. Ogarnięcie teraz tych tysięcy maili to prawdziwie syzyfowa praca. Ale sukcesywnie, dzień po dniu, przeznaczam chwilę i na to.
  • zajęło mi to prawie miesiąc, żeby odespać poprzednie życie ale zacząłem wstawać rano. Przez rano rozumiem przed 6, a powoli udaje się o 5. To naprawdę niezmiernie pozytywne gdy o 10 już mam praktycznie połowę dnia pracy za sobą :)

Co się nie do końca udaje

  • założone tempo prac nad książką - okazało się nierealistyczne. Troszkę się je jeszcze da "docisnąć" ale już wiele więcej nie wyciągnę. Jest to po prostu męcząca (choć świetna) praca i więcej mózg nie jest w stanie osiągnąć. Obecny termin wypada gdzieś w grudniu.
  • prace nad książką są bardzo absorbujące i mój wkład w rozwój i community (głównie blog) jest na razie mniejszy niż zakładałem. Ale tak być musi.

blog comments powered by Disqus