Blog Kokosa

.NET i okolice, wydajność, architektura i wszystko inne

NAVIGATION - SEARCH

Inny, wspaniały świat - odcinek 06

Interaktywne opowiadanie programistyczne w alternatywnej rzeczywistości współczesnego PRLu. Każdy odcinek stawia bohatera Mirka przed wyborem, którego dokonujesz Ty Czytelniku. Ja na podstawie głosowania piszę kontynuację fabuły - około 400 słów by nie było za długo, by było granularnie. Zobaczymy gdzie nas to zaprowadzi! Zapraszam do wspólnej zabawy.

Nawigacja: Pierwszy odcinek - Poprzedni odcinek -

Właściwie już podjąłem decyzję by szybko zejść na dół po coś do jedzenia gdy drzwi od sali, w której odbywał się egzamin uchyliły się. Nawet nie widząc przewodniczącej, dało się wyczuć znudzenie w jej głosie gdy rzuciła zdawkowe i donośne - Zapraszam! Poderwałem się z parapetu i czym prędzej ruszyłem w stronę drzwi. Serce biło coraz szybciej, w gardle utkwiła wielka gula. Wszelki głód natychmiast ustąpił miejsca emocjom - głównie strachowi wymieszanemu z podnieceniem. Oto za chwilę wszystko stanie się jasne!

***

Muzyka wolno sączyła się z głośników. Dookoła klasyczne barowe dźwięki - gwar ludzi, brzęczące szklanki i raz po raz gdzieniegdzie wybuchające salwy śmiechu. Rozglądałem się powoli, na niczym nie zatrzymując wzroku. Pusta szklanka po koniaku nie chciała opuścić mojej dłoni. Trzymanie jej i rozglądanie się po barze całkowicie zajęło mój umysł. Zdałem sobie sprawę, że nie wiem, która jest godzina. Ale to tylko na chwilę zaprzątnęło moją głowę. Ktoś zarechotał głośno nad moim uchem co wyrwało mnie z letargu.

- Uwalili mnie, sukinsyny! - bolesna myśl znowu powróciła do mnie, ze zdwojoną siłą - jak to możliwe?! Jak?!

Alkohol mącił mi w głowie tak, że czasem ten ponury fakt zdawał się tylko złym snem. Może jednak zdałem, wracam właśnie śpiąc w pociągu, a to jest tylko koszmar? Przecież odpowiedziałem nie najgorzej na pytania. Czy te dyskusje o wycieczce do USA aż tak zaważyły? To pewnie ten dziad Kaczmarek. Ka-czma-rek... sylabizowałem jego nazwisko ze wstrętem. A może to ten żołnierzyk Borkowski. Bor-ko-wski... Nieoczekiwanie czknęło mi się głośno, czym najwyraźniej rozbawiłem siedzących obok mnie przy barze klientów. A kij z nimi! Spotkałem się wzrokiem z barmanem. Ciekawe ile takich podpitych, załamanych facetów widuje on tu codziennie? Jego wzrok wykazywał daleko idące zrozumienie, więc zapewne wielu. 

- Dolewka? - zapytał zbliżając się do mnie dwa kroki

- A tak... - odpowiedziałem elokwentnie

I gdy strumień koniaku zapełniał szklankę poczułem kolejną, nie lepszą falę uczuć. Nieopisanej rozpaczy. Co ja teraz zrobię? Stracony rok! Ale co najgorsze, nie wiem czemu nie zdałem. Za rok pewnie też nie zdam. Nigdy nie zdam. Będę składał komputery i czyścił klawiatury w jakiejś podłej budzie do końca życia. Każda komórka mojego ciała czuła beznadzieję i rozpacz. Najchętniej rozpadłbym się na tysiąc kawałków i znikł w jednej chwili. Bezwiednie zacząłem przymierzać się do kolejnego łyka koniaku gdy w kieszeni mocno zawibrowała komórka. Tego jeszcze brakowało. Bez sięgania do kieszeni wiedziałem kto to. Zmuszając do reszty totalnie zrezygnowane mięśnie sięgnąłem po telefon i powoli odczytałem treść SMSa:

- Jak tam rybko? Nie dajesz znać, mam nadzieję, że opijasz sukces:) Czekam!

Moja narzeczona. Pięknie. Co jej powiedzieć? Odruchowo zacząłem wystukiwać odpowiedź pełną wyzwisk i żalu. Ale rozpacz górowała nade mną tak mocno, że narastała we mnie chęć by skasować wszystko. I nie odpowiedzieć nic. Albo napisać wymijająco. Nie przyznać się. Jakby dopiero takie publiczne przyznanie się do tego faktu miało go urzeczywistnić. Dopóki nikt inny nie wie, nie muszę się przejmować. Nic się nie stało. Patrzyłem bezwiednie na ekran komórki, a przez głowę przetaczała się kawalkada myśli - z pośród których strach, rozpacz, gniew, żal czy smutek to tylko początek bogatej listy. Co jej odpowiedzieć?

blog comments powered by Disqus