Blog Kokosa

.NET i okolice, wydajność, architektura i wszystko inne

NAVIGATION - SEARCH

Co będzie z nami po 50-tce?

Tytułowy temat chodzi mi po głowie od lat. Zresztą nie tylko mi, co jakiś czas przewija się w rozmowach z kolegami i innymi developerami np. na konferencjach. Jest to wydaje mi się realny problem, nad którym nikt nie musiał się jeszcze specjalnie pochylić, bo rynek IT jest jeszcze młody. Czy wyobrażacie sobie takie ogłoszenie o pracę?

"Senior .NET Developer poszukiwany, 40+ lat doświadczenia. Automat z darmowym Geriavitem i toaleta blisko Twojego biurka!"


Kiedyś było prosto. Lepiej lub gorzej ale można było być 50 lat hydraulikiem, dentystą czy kierowcą autobusu. Programistów są w Polsce (podejrzewam) setki tysięcy. I choć zapotrzebowanie ciągle rośnie, trudno przewidzieć jaka będzie przez lata relacja popytu do podaży. Nikt tak naprawdę nie wie, co stanie się z rynkiem. Na pewno zapotrzebowanie na oprogramowanie będzie rosnąć, a zatem i na programistów. Ale na ile zmieni się sposób wytwarzania oprogramowania? Na ile będzie ono coraz bardziej wysokiego poziomu, z reużywalnych klocków? Na ile rynek przejmą rozwijający się programiści ze wschodu, Indii, Chin, kto-wie-skąd-jeszcze? 

Tak czy inaczej, wszyscy się starzejemy. Za 20 czy 30 lat nie będziemy tak sprawni umysłowo jak normalni "juniorzy" i "seniorzy". I średnio mnie przekonuje "geriatryczny" argument, że jaka to teraz młodzież nie jest, że poziom niski i w ogóle. Spójrzmy prawdzie w oczy, będziemy prawdziwymi dinozaurami. Owszem, będziemy dużo mądrzejsi, z całym bagażem doświadczeń, setkami popełnionych błędów i sposobów ich naprawy, z dziesiątkami nauczonych języków. Ale czy cała ta wiedza będzie w takiej ilości potrzebna przeciętnemu zespołowi? Będziemy snuli się po korytarzach wspominając, że używaliśmy C# bez typów generycznych i pamiętamy co do dyskietka, myśląc, że to komuś imponuje. Ale czy nie bardziej w cenie będzie po prostu możliwość szybkiego klepania kodu? Na tym polu będziemy przegrywać z "młodszymi". Po prostu nie będzie firmom potrzeba tylu mądrych dinozaurów. I albo będziemy musieli sprężać mózgi by nadążyć za resztą, nie mając specjalnego prawa do aspiracji o większe zarobki albo...

No właśnie. Albo co? Czy można objąć jakąś drogę rozwoju, by zabezpieczyć swoją przyszłość? Myśląc o tym "co za dziesiąt lat", widzę kilka możliwych kierunków:

  • zarządzanie - naturalną drogą rozwoju może wydawać się kierunek zarządzania. Najpierw Senior Developer, potem Team Leader. Potem może kierownik zespołu, kierownik departamentu itd. itp. Jednak to nie jest droga dla każdego. Trzeba to w jakiś sposób lubić, a wielu develeoperów to po prostu "nie kręci". Kod zamieniamy na dokumenty i tabelki, Visual Studio na Worda i Excela. Biznes wkrada się drzwiami i oknami. Jeśli czujemy w tym kierunku miętę, super. Jeśli nie, lepiej na siłę nie iść tą drogą "bo tak". Nawet jak wydaje się najbardziej naturalna. Bo staniemy się jakimś zgorzkniałym niby-liderem.

  • mistyka - można postawić wszystko na jedną kartę i zaszyć się w jakiejś firmie jako Mistyk. Wiemy wszystko o systemach firmowych, starszych niż większość zatrudnionych programistów, sami zresztą połowę napisaliśmy itd. Wszyscy wokół nas skaczą i czas do emerytury leci. Jest to jednak ryzykowne. Nie ma ludzi niezastąpionych. Zresztą, najprawdopodobniej sami się wypalimy robiąc ciągle to samo. No i ze świecą szukać firm odpowiednio stabilnych, może poza PKP*, które nam zapewnią taką wegetację.

  • własna działalność - mając duże doświadczenie, wiedzę i być może trochę odłożonych pieniędzy, możemy się skusić na tę drogę. Startup technologiczny, Software House, doradztwo - możliwości jest sporo. To znów nie dla wszystkich. Trzeba poczuć biznesową smykałkę, trzeba mieć w sobie ducha przedsiębiorczości. I jak pisał ostatnio Marcin Muras a propos startupów - prędzej czy później, na dłużej czy na krócej, zapomnieć o pisaniu kodu. Poza tym, dla wielu ryzyko porażki będzie nie do zaakceptowania. Innych zaś umotywuje, wizją milionowych dochodów i willi na Lazurowym Wybrzeżu.

  • architekt, Tech Lead, mentor, guru - kusząca opcja dla tych wszystkich, którzy przede wszystkich chcą pozostać techniczni. Wymaga ciągłego rozwoju ale siłą doświadczenia pokonujemy tu młodszą konkurencję. Nie jest to łatwa ścieżka, bo nie pozwala spocząć na laurach. Samo się nie zrobi. Zapotrzebowanie też nie jest ogromne więc nie ma miejsca na ściemę, trzeba być dobrym.

  • akademia - dość egzotyczne ale przyszło mi do głowy. Powrót na uczelnię, doktorat, wyczekiwanie na wakat. Potem prace naukowe, profesura itd. Razem z umowami z prywatnymi uczelniami może dać jako takie życie. Ale to zdecydowanie niszowy kierunek. Może popularny np. wsród prawników i lekarzy, ale czy w IT?

  • wczesna emerytura - kto sprytny (p. John Sonmez), może próbować nazbierać pieniędzy, zapewnić sobie pasywny dochód i przejść sporo wcześniej na emeryturę. A potem już dorabiać jak się komu podoba. Obróbka drewna, fotografia, pilot wycieczek? Czemu nie, skoro nie musimy walczyć z takim etatem o przeżycie. Brzmi fajnie ale jak to zrobić?

  • zmiana branży - w końcu możemy się wypalić i mieć tego wszystkiego dosyć. A na jaką to już całkowicie otwarte pytanie.

  • wieczny developer - możemy w końcu marzyć, że będziemy "całe życie kodować". Jak pisałem we wstępie, jestem tu trochę sceptyczny. Ale może komuś się uda. Na pewno życzę powodzenia!

  • ... - no właśnie, co jeszcze? Powyższe z pewnością nie wyczerpuje listy. Macie jakieś pomysły?

Czy jeśli wszyscy obecni programiści obejmą którąś z tych dróg, każdemu się uda? Zapotrzebowanie na większość z powyższych form nie będzie ogromne, ze względu na hierarchiczność stanowisk. Nie dla każdego obecnego programisty znajdzie się miejsce jako kierownik zespołu albo architekt. Czy zostanie spora grupa osób, która nie myśląc o przyszłości, wyląduje jako "senior senior developer", z zadyszką próbując dorównać dużo młodszym kolegom i koleżankom? Czy aby nie zbliża się wyścig, w którym nie każdy wygra? Nie wiem, ale moim zdaniem warto się trochę nad tym już zacząć zastanawiać... I choć powyższa lista nie jest niczym odkrywczym, właśnie do takiej refleksji chciałbym Was zachęcić.


* lubię PKP to żartuję...


Image courtesy of Ambro at FreeDigitalPhotos.net
blog comments powered by Disqus