Miałem ostatnio przyjemność brać udział w bardzo ciekawej akcji - programistyczne Devrekolekcje. Za całym tym zamieszaniem stał Grzegorz Kotfis (gratulacje!), któremu udało się zachęcić wiele ciekawych osób do wypowiedzenia się na ważne i interesujące tematy. Odnosiły się one po kolei do kwestii, które poruszył Uncle Bob w swojej prezentacji The Scribe's Oath mającej być swoistą przysięgą programisty. Polecam zarówno oryginalną prezentację jak i wszystkie odcinki samych devrekolekcji.
Ja w ramach tej akcji wybrałem bliskie memu sercu hasło:
"I will never stop learning and improving my craft"
Opowiadam o nim około 10 minut i zachęcam oczywiście do obejrzenia. Jednak w tym poście chciałem umieścić moje główne przesłanie i odrobinę je rozwinąć w stosunku do devrekolekcji.
Więcej...
W ramach swojej podróży "na swoje" postanowiłem trochę tę czynność upublicznić. I tak jak miałem garść przemyśleń po pierwszym miesiącu, tak mam i po trzech kolejnych.
Żeby nie przedłużać, pozwolę je sobie wypunktować. Otóż przez ostatnie trzy miesiące "na swoim"...
...było pozytywne:
- przebyłem w podróżach służbowych po Polsce prawie 5000 km będąc po trzy razy w Krakowie i Gdańsku oraz raz w Poznaniu, odwiedzając siedem różnych firm na konsultacjach i szkoleniach spędzając w nich w sumie 16 dni - dało mi to potężną dawkę wiedzy, motywacji i ciekawego doświadczenia
- udał mi się całkiem niezle artykuł Zero Garbage Collection - pojawił się m.in. w The week in .NET, The Morning Brew, dotNET Weekly, CSharpDigest itd. itp. To taki mój pierwszy powszechny post więc się cieszę. Widać zalety pisania po angielsku
- jeszcze większym zainteresowaniem niż powyższy artykuł cieszyły się informacje o moim pobocznym projekcie Tune, który nie dość, że jest mi potrzebny do książki to jeszcze daje dużą frajdę w pisaniu
- miałem dwie prelekcje na konferencjach i na dwóch meetupach, w tym po raz pierwszy z "soft talkiem", z którym chyba będę podróżował dalej (najbliżej w listopadzie na rg-dev w Rzeszowie):
- jestem zachwycony i non-stop używam Toggl - co do minuty wiem ile zajmuje mi każda z moich aktywności typu przygotowanie do prezentacji, szkolenia, pisanie książki itd.
- grałem 2 godziny w Firewatch, 2 godziny w Inside, 9 godzin w No Man's Sky i 2h w Ori and the Blind Forest :]
...jest do poprawy:
- nie trudno sobie wyobrazić, że ze względu na te wszystkie podróże moja praca nad książką ucierpiała - przez najbliższe miesiące zmieniam priorytety i koncentruję się na niej
- moje metody pracy produktywnej m.in. pomodoro są... wymagające - wciąż się ich trzymam ale z różną skutecznością. Czasem "pomidor" trwa u mnie 50 i więcej minut co jest bez sensu z punktu widzenia zmęczenia umysłu. Do poprawy.
- sztuka odmawiania. Klęska urodzaju? Czasem muszę z żalem odmówić pewnym zleceniom i innym propozycjom. Jest to dla mnie trudne bo są to rzeczy ciekawe i/lub dochodowe. Ale się nie roztroję (bo rozdwajam się chyba już). Tylko co jak urodzaj się skończy, będzie lipa...
- sporo zajęć więc wypadły mi z harmonogramu niedzielniki - koniecznie chciałbym do nich wrócić
W ramach swojej podróży "na swoje" postanowiłem trochę tę czynność upublicznić. Nie będę publikował comiesięcznych raportów finansowych, bo na razie nie ma co publikować. Ale mam garść przemyśleń po pierwszym miesiącu i chciałem się nimi podzielić. Mam nadzieję, że jeśli ktoś z Was myśli o podobnych ruchu to może to wydać się interesujące. Więcej...
I stało się. Odszedłem z etatu w Banku Millennium i idę "na swoje". Dziś właśnie jest mój pierwszy dzień "wolności".
Gdy w kwietniu 2015 roku po raz pierwszy występowałem na WG.NET, serce mało nie wyrwało mi się z klaty ze stresu. Jak dziś pamiętam jak wracając do domu musiałem wstąpić po dużą porcję frytek by uzupełnić spalone z tremy zapasy. To była realizacja od dawna drzemiącego, ale mocno uśpionego we mnie marzenia, by coś "porobić". Byłem już wtedy mocno wkręcony w udzielanie się na StackOverflow, ale publiczne wystąpienie to był kolejny etap. Połknąłem bakcyla totalnie. To mnie kręci i to lubię. Bardzo liczny i pozytywny odzew w ankietach tylko nakręcił mnie dodatkowo. Więcej...
Tytułowe pytanie jest być może kontrowersyjne. Wszystko rozbija się o to, czy w ogóle, jako programiści, powinniśmy specjalnie w siebie inwestować? Mam tu na myśli aspekt czysto zawodowy, czyli rozwój umiejętności, zdobywanie wiedzy itd. itp. Spotkałem dwie skrajne szkoły oraz całe spektrum poglądów "pomiędzy". Jedna szkoła twierdzi, że inwestować w siebie specjalnie nie trzeba. To co wykonujemy pomiędzy przysłowiową 9 a 17 w pracy powinni wystarczyć - częścią pracy powinno być douczanie, wynikające ze stawania przed nowymi wyzwaniami. Po pracy - luz, blues i odpoczynek. Druga szkoła twierdzi, że technologia zmienia się tak szybko, że to nie wystarczy. Trzeba non stop gonić króliczka, dokształcać się, czytać, słuchać, non stop robić coś dodatkowo poza pracą bo inaczej wypadniemy z obiegu. Więcej...